Jak to jest, że łatwiej nam walczyć o kogoś, o coś, w imię czegoś, niż o nas, o siebie, o własny interes, o własne życie i marzenia? Że łatwiej jest dać się wciągnąć w bohaterski czyn i rozedrzeć szaty dla tego co na zewnątrz, niż dla własnego wnętrza?
Masz tak? Że nie mówisz, że chcesz, bo „wydaje Ci się, że nie powinnaś”, że nie robisz, bo „nie wypada”, nie wychodzisz, bo „co mąż powie”… I tak w kółko… Tłumaczysz sobie i zaklinasz rzeczywistość, że jest super, bo przecież masz wszystko, a nawet więcej. Więc nie szkodzi, że są takie chwile, gdy wyć się chce, że ocierasz łzy w drodze do domu, za to do pracy wpadasz z miną zwycięzcy, a jakże…
Wiem, jak to jest. Wiem, jak to jest przykrywać się wymówkami, zakupami, jak to jest wmawiać sobie, że jest bosko. I wiem, jak to jest zdać sobie sprawę, że nie jest, że sensu brak i już kocyk wymówek za krótki, zakupy zbyt szare… Siebie jest najłatwiej oszukać, ale najtrudniej zrobić to raz jeszcze, kiedy już zdasz sobie sprawę, że cos jest nie tak.
Ale, warto spod wygrzebać się spod starego koca wymówek. Warto dać sobie to, czego chcesz. Potem zadzieją się cuda…
Wygrzeb się spod kocyka, już czas…