Idziesz przez życie szybko i rytmicznie i nagle jakoś tak orientujesz się, że cos Cię uwiera. Ale idziesz dalej bo kamyczek mały jest. Idziesz żwawo – może sam wypadnie?
Ale kamyczek rośnie – przeszkadza, owszem, ale nic to, jeszcze parę kroków i… będziesz u celu?
Nagle kamień jest naprawdę spory i żeby go usunąć, potrzebujesz interwencji. Nawet cel nie cieszy, bo ból jest zbyt duży.
Kiedy ból stał się nie do wytrzymania i dlaczego nie zareagowałaś wcześniej? Ze wstydu? Z braku czasu? Z lenistwa? Żałujesz, że nie usunęłaś go wcześniej. Naprawdę żałujesz?
Co zrobiłabyś inaczej, gdybyś mogła cofnąć się w czasie? Znalazłabyś chęci, czas, byłabyś bardziej uważna i ważna dla siebie? Zareagowałabyś na mały kamyczek, czy, jednak, czekałabyś aż zrobi się z niego kamor?